top of page
Szukaj

Poganiajmy wierzchowce, już prawie meta!

  • Zdjęcie autora: Koordynator
    Koordynator
  • 4 dni temu
  • 2 minut(y) czytania

Dzisiejszym ekspertem hodowlanym była pani Dorthe Nyrup, osoba, której nie da się krótko przedstawić. Wykładowczyni, kierownik Paddock Paradise, weterynarz specjalizująca się w chorobach wrzodowych układu pokarmowego, konsultantka hodowlana, a wcześniej zawodniczka w skokach, dziś występowała w jeszcze innej roli, gdyż zgodziła się przedstawić wyniki swojej najnowszej pracy naukowej oraz odnieść się do kwestii oceny dobrostanu wśród zwierząt hodowlanych, z, rzecz jasna, specjalną atencją dla koni.

I oto okazało się, że tak naprawdę to brak jest spójności w przepisach dotyczących np. ochrony środowiska, definicji i postrzegania dobrostanu zwierząt i np. warunków pracy hodowców i samych zainteresowanych, czyli np. koni. A jak do tego jeszcze dorzucić aspekt ekonomiczny, to istna wieloskładnikowa mieszanka, może nie wybuchowa, ale może paszowa. Bo chociaż nikt nie sprzecza się, że dobrostan zwierząt jest istotny, to jak przy ocenie uwzględnić takie czynniki jak etyka, poziom wiedzy (hodowcy czy audytora?), oczekiwania „klienta końcowego”, jakim jest jeździec czy pasjonat, założenia hodowcy, konieczność konkurencyjności na rynku czy choćby pogoń za uzyskiwaniem certyfikatów czy znaków?

Rozwiązaniem może być proponowana przez p. Nyrup ocena dobrostanu na podstawie modelu pięciu obszarów (zachowanie, środowisko, zdrowie, wyżywienie i odczucia – nasze subiektywne postrzeganie stanu zwierzęcia). I ważne jest właśnie uzmysłowienie sobie tego, że taka ocena jest mocno subiektywna – obserwujemy zwierzę w bardzo krótkim wycinku czasu, nierzadko nie posiadając pełnej wiedzy. Co ciekawe, taka ocena obciążona jest też faktem, że z racji wcześniejszego uzależnienia przetrwania naszych przodków od hodowanych zwierząt znacznie większą uwagę przykładamy, choćby podświadomie, do wszelkich negatywnych wskaźników. Reasumując: nie ma spójnych i uniwersalnych wskaźników ani narzędzi, można uciekać się do opracowywania macierzy uwzględniających np. wydatek energetyczny zwierzęcia i próbować powiązać je z jego stanem emocjonalnym. Istotne jest jednak to, aby w pracy hodowlanej zatrzymać się na chwilę i poświęcić czas na refleksję.

Rzecz jasna po takim poważnym wstępie teoretycznym był blok na dyskusję i praktykę: wybieraliśmy interesujące nas wskaźniki i próbowaliśmy naocznie stwierdzić, czy przebywające na terenie szkolnego gospodarstwa konie mają zapewniony dobrostan.

Kolejny blok zajęć był okazją do prezentacji naszych pomysłów na modyfikację czy wprowadzenie ulepszeń na istniejącym aktualnie padoku. Pięć różnych zespołów, pięć różnych wizji, jednak pomysły były skrzętnie notowane przez odpowiedzialna za konie na farmie Berit Mikkelsen, która otaczała naszą grupę opieką podczas pobytu. Dziękujemy, bardzo serdecznie, ale zanim przyszła pora na pożegnania, przed nami był kolejny blok zajęć praktycznych skoncentrowanych na technikach pracy z koniem z ziemi, m.in. odczulaniem czy warunkowaniem zachować, które ułatwią, np. przyszły dosiad konia. A potem ostatnia wizyta na padoku, ostatnia wizyta w stajni i łzy, że to już koniec. Ale co tam, mamy zaproszenie do powrotu. Kto wie, może ktoś z nas skorzysta?



 
 
 

Comments


Zespół Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego im. Wincentego Witosa

w Mokrzeszowie

  • alt.text.label.Facebook
  • Strona szkoły

©2024 wykonanie Zsckr2024. Stworzono przy pomocy Wix.com

bottom of page